Przejdź do treści

Mistrz Lata – Arek Budziszewski

Oto świeżutki wywiad ze zwycięzcą klasyfikacji wakacyjnej. Kim jest? Co robi w wolnych chwilach i jak znalazł się w światku brydżowym? Na te wszystkie pytania nachalnym paparazzi cierpliwie odpowiadał Arek Budziszewski – Mistrz Lata!

Nauka Brydża: Pierwsze pytanie jest bardzo podchwytliwe: co robisz w wolnym czasie, tzn. kiedy nie grasz w brydża?

Arek Budziszewski: „Podchwytliwość” pytania wyczułem od razu i daję jedynie słuszną odpowiedź: poza grą w brydża nie mam już wolnego czasu. A tak poważnie, to czytam – najchętniej po angielsku i szwedzku, żeby nie tracić kontaktu z żywym językiem.

 

NB: Wiem, że w brydża nauczyłeś się grać już w liceum, u nas pojawiłeś się niedawno, na fali tzw. „voucherowców”. Wyjadacze wymawiają tą nazwę z lekką nutką ironii, jak się z tym czujesz?

AB: Smaczku tej informacji doda fakt, że brydża uczył mnie grać (podobnie jak każdego, kto się nawinął do stolika w szkolnej stołówce w podziemiach „ósemki” podczas długiej przerwy) mój kolega z klasy Krzysiek, czyli Twój i Piotrka tata. Potem miałem kolejną długą przerwę, tym razem w grze w brydża.

Jeśli chodzi o „voucherowców”, to prostuję – ta fala płynęła równolegle i tylko trochę mnie pociągnęła za sobą, gdyż zacząłem przychodzić na zajęcia w towarzystwie prawdziwie „voucherowej” Izy.

 

NB: Więc to wszystko jej wina. A jaki jest Twój „przepis” na wygrywanie w brydżu?

AB: Gdy już uda mi się czasem wygrać, to widzę, że potrzeba „brydżowej chemii” między partnerami, starannego zastanowienia, koncentracji uwagi do samego końca rozdania (co mi czasami nie wychodzi) i odrobiny szaleństwa, ale nie za dużo – granie częściówek też jest częścią brydżowej rzeczywistości, przynajmniej moim zdaniem…

 

NB:Czy da się grać w brydża, mając tylko dwóch zawodników?

AB: Da się nawet w pojedynkę z komputerem, albo we dwóch (dwoje) przez sieć, ale po co? Może w ramach treningu od czasu do czasu. Ale dla mnie brydż to także (a może głównie) okazja do spędzenia czasu w miłym towarzystwie – czy to w domu podczas gry w „kółeczku” przy dobrym winie, czy to na turnieju w ramach zajęć Nauki Brydża.

 

NB: To pytanie znowu było podchwytliwe i myślałem, że się przyznasz, że gdy nie ma z kim grać, to ćwiczycie tylko we dwoje z Izą. Ale skoro się sam nie przyznałeś, to ja wyjawię ten sekret! Ha! Jak jesteś taki skryty to chociaż powiedz czy wolisz nie dograć końcówki, którą można wygrać czy przegrać ją bez jednej?

AB:Wolę dolicytować i wygrać! Ale angielskie powiedzenie mówi: „One down – good bridge” (bez jednej to dobry brydż) i faktycznie coś w tym jest, bo statystycznie pewnie się to opłaci. Chodzi mi o to, że licytując „ugrywalne” końcówki, wyjdzie się na swoje pomimo zaliczenia okazjonalnej wpadki.

 

NB: Załóżmy taką sytuację: jesteś na pierwszym miejscu w klasyfikacji długofalowej i gramy turniej finałowy. Prowadzisz w zawodach, na drugim miejscu jest Iza, która jeżeli Cię wyprzedzi – wygra całą punktację.

Zachowałbyś się jak dżentelmen?

AB:Jako dżentelmen poprosiłbym Izę, żeby zagrała ten turniej ze mną

 

NB: I klasyczne pytanie o cele brydżowe na najbliższy czas i o faworytów do wygrania jesiennej punktacji. Kto według Ciebie wygra?

AB: Cele brydżowe to doskonalenie licytacji i gry w obronie, żeby rzadziej „wypuszczać” przeciwników. Cel sportowy to dobre miejsce w rywalizacji teamów, która ma niebawem ruszyć. Cały nasz team o wdzięcznej nazwie RIOJA, czyli Romek, Iza oraz Justyna, Arek już ostrzy sobie zęby na koleżanki i kolegów z pozostałych zespołów. A moim faworytem do zwycięstwa w jesiennej klasyfikacji jest grający równo Romek.

 

Skontaktuj się z nami