Przejdź do treści

Mistrzowska Majówka

[singlepic id=32 w=250 h=170]

Za nami najdłuższy weekend od wielu lat. Tak wielu, że moja krótka pamięć na pewno nie pamięta dłuższego. Zapewne wielu z was ten wolny czas wykorzystało na odpoczynek w najróżniejszy sposób: na grillu czy z rodziną. Brydżyści  co roku, w weekend majowy rozstrzygają, którzy z nich są najlepsi w Polsce. W tym roku nie było inaczej – w Warszawie odbyła się kolejna Mistrzowska Majówka, jak nazywane są Mistrzostwa Polski brydżystów. W tym roku zrezygnowałem z leniuchowania w długi w długi weekend i wraz z tatą udałem się do stolicy, by powalczyć o najwyższe trofea.

Brydżowe potyczki zaczynały się od turnieju Teamów. Drużyna składa się z dwóch lub trzech par, z tymże w danym momencie grają tylko 2 pary. W meczu gra się na parę przeciwników, a nasi „partnerzy”  grają na drugą parę z przeciwnego teamu. Grane są te same rozdania na obu stołach, w ten sposób, że porównujemy się z przeciwnikami, którzy mają tą samą kartę co my. W związku z tym w takim pojedynku wygrywa zespół, który rzeczywiście gra lepiej. Mnie z tatą wsparła para juniorów Bartek Igła i Jakub Wojcieszek. Szło nam dość dobrze, niestety w ćwierćfinale ulegliśmy przeciwko aktualnym Mistrzom Europy, ostatecznie zajmując szóste miejsce.

Po odpadnięciu z turnieju drużynowego dołączało się do turnieju par. My zaczynaliśmy rywalizację na etapie ćwierćfinału, w którym nie grało 8 par(jak w klasycznych ćwierćfinałach) , ale trochę ponad 100. Do półfinału A awansowało pierwsze 45 par. Reszta walczyła w półfinale B. Ten etap udało nam się zakończyć na 5 miejscu i pewnie awansować do półfinału A. Stamtąd aby znaleźć się w finale należało znaleźć się w najlepszej ’16’. Stawkę uzupełnić miały 3 pary z półfinału B i 5 z finału Teamów, który był rozgrywany równoległe do półfinałów par. Z półfinałem również poradziliśmy sobie bez problemu awansując na czwartym miejscu.

Końcowa faza turnieju była bardzo emocjonująca. Zaczęliśmy ją dość dobrze, cały czas utrzymując się w pierwszej trójce i po połowie zmagań znajdywaliśmy się na drugiej pozycji. Następnego dnia rano ruszyliśmy do ataku i na 12 rozdań przed końcem prowadziliśmy z dość sporą przewagą. Już byliśmy w ogródku, już witaliśmy się z gąską, koledzy przychodzili z gratulacjami. Za wcześnie. Znakomity finisz pary Nowosadzki-Tuszyński i nasza słabsza dyspozycja sprawiła, że wyprzedzili nas o prawie najmniejszą różnicę możliwą w turnieju brydżowym. Nie zmienia to faktu, że Wicemistrzostwo Polski jest moim największym sukcesem w kategorii Open, niestety niedosyt jednak pozostaje. Okazuje się, że nie tylko Państwo na zajęciach czegoś się uczą. Dyskusje z Wami dobrze wpływają również na moją formę sportową!

Dodaj komentarz

Skontaktuj się z nami